Desant w Paryżu
Sytuacja scholastyków, czyli jezuitów w trakcie formacji, wysyłanych za granicę na kolejne etapy formacji, wygląda trochę jak żołnierski desant. Przed zrzutem w jakieś miejsce, możemy wystarczająco dowiedzieć się o nim od tych, którzy byli tam przed nami oraz gdzie mniej więcej możemy wylądować – jednak zawsze ten zrzut wiąże się z pewną niewiadomą.
Zostałem posłany przez ojca prowincjała wraz z o. Maćkiem Obrzazgiewiczem SJ na studia w jezuickiej uczelni Centre Sèvres we Francji. Maciej, wtedy świeżo wyświęcony diakon, zaczął drugi cykl teologii z duchowości ignacjańskiej. Ja natomiast po zakończeniu magisterki, czyli praktyki duszpasterskiej między studiami filozoficznymi i teologicznymi, które odbywałem w jezuickim wydawnictwie Rhetos, rozpocząłem pierwszy cykl teologii.
Obaj przylecieliśmy do Paryża pod koniec czerwca. Wakacje upłynęły nam na kursach językowych. Pierwszy robiliśmy tradycyjnie na rue Blomet w gronie 24 jezuitów z całego świata – tych, którzy przyjechali po prostu szlifować język, oraz scholastyków mających rozpocząć studia. Wrzesień upłynął nam na aklimatyzacji w naszych nowych wspólnotach i zapoznaniu się z uczelnią. Maciek trafił do wspólnoty na rue Raynouard, gdzie oprócz studiów jest subministrem, czyli pomocnikiem ministra (a więc ojca lub brata który dba o zwykłe potrzeby domu, jak zakupy i grabienie liści). Ja zostałem przypisany do wspólnoty na rue d’Assas.
W październiku, gdy pył po desancie już trochę opadł, zorganizowaliśmy sobie wspólne spotkanie z trzecim scholastykiem we Francji, o. Pawłem Buckim SJ, które rozpoczęliśmy od wspólnej Eucharystii, a zakończyliśmy obiadem i przechadzką po Paryżu.
Desant z definicji oznacza operację przeniesienia wojsk na teren przeciwnika. Po niespełna czterech miesiącach od wylądowania można spokojnie zameldować, że tutejsi Nasi, Francuzi, przyjęli nas bardzo życzliwie i sprzyjają pomyślnemu kierunkowi naszych studiów.