Losy każdego jezuity są związane z misją. Przeczytaj wywiad z O. Bogusławem Steczkiem SJ
Wywiad dla biuletynu: JEZUICI – NASZE WIADOMOŚCI (czerwiec 2017)
– Jak zareagował Ojciec na wiadomość o powołaniu na urząd Przełożonego Niezależnego Regionu Rosyjskiego?
Pierwsze „ostrzeżenie” o możliwości nominacji otrzymałem w czerwcu ubiegłego roku. Przyszło ono z Kurii Generalnej za pośrednictwem Prowincjała, o. Jakuba Kołacza. Zbytnio się tym nie przejmowałem, bo było wiadomo, że nominacji nowych prowincjałów dokona dopiero nowy Generał, wybrany podczas jesiennej 36. Kongregacji Generalnej Towarzystwa Jezusowego. Poza tym na takie stanowisko proponuje się zawsze trzech kandydatów. Ale wszystko stało się jasne, gdy nad ranem, 5 listopada, otwarłem komputer w moim pokoju w rezydencji św. Barbary w Krakowie i odczytując e-maila dowiedziałem się od urzędującego przełożonego Regionu i przebywającego wtedy w Rzymie na Kongregacji Generalnej o. Anthony’ego Corcorana, że poprzedniego dnia o. Generał Arturo Sosa mianował mnie na to stanowisko. Generał ogłosił nominację 7 listopada, a więc – z pewnością nie kojarząc daty – w 99. rocznicę bolszewickiej Rewolucji Październikowej. Niezły kontekst…
Oczywiście, sam zostałem zaskoczony tym, co się stało. Nie przypuszczałem, że po siedemdziesiątce coś takiego może mnie spotkać. Podobnie byłem zaskoczony przed laty, w 1983 roku, gdy zostałem mianowany prowincjałem krakowskim. Wtedy jednak sytuacja była odwrotna: miałem 38 lat. Pamiętam, że po ogłoszeniu nominacji podczas 33. Kongregacji Generalnej, w której uczestniczyłem wtedy jako delegat, podszedł do mnie ojciec Jorge Mario Bergoglio i powiedział: „Nie przejmuj się, ja też byłem młodym prowincjałem”. Na myśl mi wtedy nie przyszło, że ten były prowincjał argentyński zostanie po latach papieżem.
– Jakie ma Ojciec pierwsze wrażenia po przyjeździe do Rosji?
Pierwszy tydzień po wylądowaniu w Moskwie, 17 lutego, był dosyć intensywny. Zaraz następnego dnia polecieliśmy z o. Corcoranem na Syberię, bo wizę rosyjską otrzymałem na podstawie zaproszenia z Nowosybirska i tam musiałem się zameldować. Była to zresztą dobra okazja, by odwiedzić tamtejszych jezuitów, najpierw w Tomsku (gdzie m.in. pracuje poprzedni krakowski prowincjał – o. Wojciech Ziółek oraz o. Krzysztof Korolczuk), a potem w Nowosybirsku, gdzie biskupem połowy Syberii od dwudziestu sześciu lat jest nasz współbrat – Joseph Werth SJ. Z pewnością wrażenie zrobiła na mnie syberyjska zima: śnieg sięgał dwóch metrów wysokości.
W Moskwie natomiast złożyłem wizytę nuncjuszowi – arcybiskupowi Celestino Migliore, który do lata ub. roku był nuncjuszem w Warszawie, a także arcybiskupowi metropolicie Paolo Pezzi. Teraz wydeptuję codziennie moskiewskie chodniki, udając się z mieszkania do biura prowincjalskiego, znajdującego się w jezuickim Instytucie św. Tomasza.
– Był Ojciec asystentem Generała do spraw Europy Wschodniej w latach 1990-2003. Jakie doświadczenia, które zdobył Ojciec w tym czasie, mogą być pomocne w kierowaniu Regionem?
Rzeczywiście, poznanie tego obszaru w czasach, gdy byłem asystentem o. Generała Petera-Hansa Kolvenbacha, bardzo mi teraz pomaga. Odwiedzałem regularnie jezuitów w Rosji, Kazachstanie i Kirgizji. Byłem też na Ukrainie. W samej Kurii Generalnej zajmowałem się ich sprawami. Dość powiedzieć, że z czterdziestu jezuitów pracujących obecnie w Regionie, poznałem wcześniej ponad trzydziestu.
– Czy w związku z napiętą sytuacją polityczną: Wschód – Zachód, nie odczuwa Ojciec niepokoju przed misją, w której widzi Ojca Towarzystwo?
Na co dzień nie myślę w tych kategoriach, a więc i nie odczuwam z tego powodu niepokoju. Trudne sytuacje i napięcia występują wszędzie. Stanowią one wyzwanie, któremu trzeba stawić czoło. Rzecz polega na tym, że nie możemy i nie chcemy głosić Ewangelii w idealnym świecie, bo takiego po prostu nie ma. Cały nasz świat naznaczony jest grzechem, a pokoju nie zapewnią armie i układy polityczne, jeżeli nie będzie go w sercu człowieka. Dlatego pracujemy na rzecz pojednania, a wiemy, że jest to jeden z priorytetów oraz charakterystyczna cecha misji Towarzystwa Jezusowego na całym świecie.
– Brał Ojciec udział w tworzeniu Regionu Rosyjskiego – można śmiało rzec, że jest jednym z jego twórców. Teraz Towarzystwo stawia przed Ojcem zacieśnienie współpracy z Polską. Jak zdaniem Ojca może to wyglądać w przyszłości?
Jako asystent ds. Europy Wschodniej byłem u początków tworzenia Niezależnego Regionu Rosyjskiego, obejmującego całe terytorium dawnego Związku Sowieckiego z wyjątkiem trzech republik bałtyckich, które tworzą oddzielną Prowincję Litwy-Łotwy. Na początku moglibyśmy liczyć na jezuitów, którzy wstąpili do zakonu potajemnie, w czasach sowieckich. Z tej grupy wywodzi się m.in. wspomniany biskup Joseph Werth. Na apel o. Generała Kolvenbacha zaczęli się zgłaszać do pracy w tym Regionie jezuici z innych krajów, np. z Polski, Francji, Niemiec, Belgii, Słowenii, Indii, Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Chile, Argentyny. Ponadto zaczęliśmy przyjmować młodych kandydatów z terytorium Regionu, zapewniając im normalną, a więc dosyć długą formację jezuicka.
Jest nas jednak niewielu – około czterdziestki. Moglibyśmy robić znacznie więcej, gdyby nas było więcej i dobrze przygotowanych. Stąd zrodziła się potrzeba integracji i współpracy z polskimi prowincjami, „przylegającymi” od zachodu do Regionu i dysponującymi wciąż pokaźną liczbą jezuitów w młodym i średnim wieku. Liczymy na tę współpracę!
– Które sprawy Towarzystwa w Regionie są najbardziej wymagające lub sprawiają najwięcej trudności?
Wspomniałem już, że jest na niewielu. To wymaga dobrego planowania i dysponowania dostępnymi siłami. Mamy ciekawe dzieła apostolskie. W Moskwie prowadzimy Instytut św. Tomasza, który po wielu przeobrażeniach stanowi ważną placówkę w zakresie apostolatu intelektualnego. Oprócz wykładów dla studentów, Instytut ofiaruje możliwość uczestnictwa w seminariach, sympozjach, konferencjach otwartych dla wszystkich, a więc i dla prawosławnych oraz niewierzących. To jedyna tego typu placówka katolicka w całej Federacji Rosyjskiej. Ważna jest szkoła katolicka w Tomsku – jedna z dwóch w całej Rosji, z programem od pierwszej klasy do matury. W Nowosybirsku mamy Centrum duchowości i Centrum kulturalne, dysponujące dobrą biblioteką, najlepszą tego rodzaju na Syberii.
Pewną trudność sprawiają ogromne przestrzenie. Z Moskwy do Nowosybirska mamy niemal trzy tysiące kilometrów, a do Kirgizji jest jeszcze dalej. Na szczęście są samoloty…
– Jakie priorytety widzi Ojciec w formacji młodych jezuitów oraz jaka przyszłość stoi przed nimi?
Nie wiem, czy to pytanie odnosi się tylko do młodych jezuitów z Regionu Rosyjskiego, czy też do wszystkich młodych jezuitów. Ale nie jest to ważne, bo uważam, że priorytety są podobne. Trzeba najpierw zadbać o solidny fundament, to znaczy o osobiste życie duchowe, o przyjaźń z Chrystusem, o utożsamienie się z Nim i Jego misją. To jest warunek sine qua non, bez którego wszystko inne traci sens. Trzeba umacniać w sobie miłość do Kościoła. Nie do idealnego Kościoła, którego nie ma, ale do realnego Kościoła, ze słabościami i grzechami jego ludzi. Towarzystwo Jezusowe zawsze chciało i chce służyć Chrystusowi w Jego Kościele.
Na pewno priorytetem jest poważna formacja intelektualna. W tym względzie Towarzystwo zapewnia dzisiaj młodym jezuitów dobre warunki i trzeba wykorzystać czas długich studiów, aby przygotować się do pracy apostolskiej we współczesnym, wymagającym świecie. Chodzi o jakość naszej posługi apostolskiej. Ojciec Święty Franciszek kładzie również nacisk, byśmy jako jezuici byli ludźmi rozeznania duchowego i byśmy tej sztuki uczyli innych. Uczymy się tej sztuki od św. Ignacego Loyoli, odprawiając Ćwiczenia duchowne, poznając bogactwo duchowości ignacjańskiej. Jest się czym dzielić.
– Jak postrzega Ojciec współpracę między osobami pracującymi na placówkach w Regionie, zwracając uwagę na międzynarodowość tychże wspólnot?
Cieszę się bardzo, że w Regionie Rosyjskim mamy jezuitów z czternastu krajów. Tutaj praca w ekipie międzynarodowej jest czymś najbardziej naturalnym. Nie myślimy na co dzień o różnicach związanych z pochodzeniem. To sprawa drugorzędna. Łączą nas inne, ważniejsze sprawy i wartości. Do takiej pracy i życia w środowisku międzynarodowym przygotowało mnie też wcześniejsze, osobiste doświadczenie. Jako młody jezuita spędziłem osiem lat w Międzynarodowym Kolegium del Gesù w Rzymie, gdzie było nas siedemdziesięciu z trzydziestu pięciu krajów. Podobnie było podczas czternastoletniej pracy w Kurii Generalnej, gdzie osiemdziesięciu kilku współpracowników o. Generała pochodziło z kilkudziesięciu krajów.
Bardzo ważna dla jezuitów jest praca duszpasterska z konkretnymi ludźmi. Jak wygląda owa działalność głoszenia Ewangelii w realiach Wschodu, gdzie zdecydowana większość społeczeństwa to osoby wyznania niekatolickiego?
Tutaj uczymy się, co znaczy dialog. Prowadzimy pracę duszpasterską wśród katolików, ale nie możemy się zacieśniać do „swoich”. Ma to zwłaszcza zastosowanie w placówkach edukacyjnych. Szczególna sytuacja panuje w Kirgizji, w kraju o przeważającej większości muzułmańskiej. Tam katolików jest znikoma liczba. A całe terytorium kraju stanowi misję powierzoną Towarzystwu Jezusowemu. Ważna jest obecność i świadectwo. Obecny administrator apostolski Kirgizji, słoweński jezuita Janez Mihelčič (nawiasem mówiąc z Prowincji Japońskiej, w której uczył języka rosyjskiego na Uniwersytecie Sophia w Tokio), od dwudziestu lat uczy języka japońskiego na Uniwersytecie państwowym w stolicy kraju Biszkeku.
W jaki sposób jezuici prowadzą w Regionie duszpasterstwa dla młodzieży?
Na Ukrainie, w Kirgizji i w Tomsku jezuici mają kontakt z dziećmi i młodzieżą w ramach duszpasterstwa parafialnego. Przyjęła się forma obozów letnich dla młodych, w których zresztą pomagają wolontariusze z Polski. Kontakt z młodymi zapewnia szkoła w Tomsku, a także Instytut św. Tomasza w Moskwie. W tym ostatnim wypadku chodzi raczej o młodych powyżej dwudziestego roku życia. Przydałoby się nam więcej duszpasterzy młodzieżowych. „Żniwo wielkie, ale robotników mało”…